Wstałam z ziemi, a za mną samiec. Poszliśmy razem na polanę poszukać czegoś do polowania. Ja nie byłam zbyt dobra w tropieniu więc, miałam nadzieję że samiec jest w tym lepszy od mnie. Szliśmy w milczeniu, jakoś nikt nie miał zamiaru się odezwać. No cóż...tak bywa, chwile milczenia. Tą chwilę ciszy przerwałam ja, zobaczyłam akurat stado łań pasących się na polanie. Po cichu schyliłam się i szepnęłam do samca:
-Lubisz łanie-spytałam, po chwili dodałam- bo chyba tylko to mamy do wyboru- uśmiechnęłam się i szybkim krokiem, wciąż cicho zaczęłam skradać się do zwierzyny. Rzuciłam się na nią, szybko mi poszło. Już za nie całe 3 minuty łania leżała martwa, trochę futro mi się ubrudziło i musiałam wyczyścić je z krwi. W tym czasie samiec mógł zająć się zdobyczą. . .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz